„Piekło ocalonych” to wyjątkowy – bo potwierdzony świadectwem intymnych wyznań – obraz relacji polsko-żydowskich w okresie II wojny światowej. Na najnowszą książkę Elżbiety Isakiewicz (m.in. „Czerwony ołówek”, „Niewyśnione historie”, „Kocio”) składają się 22 opowieści obywateli polskich żydowskiego pochodzenia o tym, w jakich okolicznościach zostali uratowani z rąk hitlerowskiego okupanta przez swoich sąsiadów, przyjaciół i przypadkowo spotkanych nieznajomych. Są tu wyznania skromne i ciche, niemal poetyckie, są też opisy akcji na miarę dobrze skrojonego dramatu czy wręcz scenariusza sensacyjnego filmu – wszystkie poruszające autentyzmem realiów.
Relacje ocalonych, ocalających lub świadków ocalenia dwie dekady temu złożyła autorka w nagrodzony przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego tom „Ustna harmonijka”. W „Piekle ocalonych” – uzupełnionym o nowe historie – Elżbieta Isakiewicz sięga głębiej w traumatyczne wspomnienia swoich bohaterów, w delikatną przestrzeń psychologicznych odczuć, nadając całości literacki ton. Nadal jednak książka ta pozostaje szczególnym dokumentem. Autorka wyraźnie stara się zachować swoistą ascetyczność potocznego języka, nie komentuje i nie ocenia, a tam, gdzie suche fakty wzmacnia metaforycznym rysem, łagodzi, lecz zarazem pogłębia ich wymowę.
To po prostu literacki majstersztyk, dziennikarski Mount Everest i tekst niezwykły pisany stonowaną emocją, z głębokim jednakowoż uczuciem, z jakże wytrwaną poetyką i z przeogromnym szacunkiem, dla: słowa, człowieka i jego duszy. Nie ma tam: Żyda, Polaka i Niemca, a są zwykli ludzie wpisani w swoje czasy i w ich własne, prywatne piekła. Piekła ocalonych.
Andrzej Walter, pisarze.pl
Są tu wyznania skromne i ciche, niemal poetyckie, są też opisy akcji na miarę dramatu czy też scenariusza sensacyjnego filmu – wszystkie poruszające autentyzmem realiów.
Polska The Times, nr 92 (1875)
Książka Elżbiety Isakiewicz od przemilczeń jest wolna, wspomina niechęć, nieżyczliwość […]. Wolna jest też od przesłodzeń, choć nie jest łatwo pogodzić się z lekkością jej zdań, z poetyckimi frazami […]. Istnieje jednak dobre wytłumaczenie tej pastelowości, tej lekkości: relacje, z których korzystała Isakiewicz, to w większości wspomnienia dzieci. Najwyraźniej tylko one były w stanie zobaczyć blask jedwabiu, zieleń pola.
Wojciech Stanisławski, W Sieci Prawdy, nr 49 (367)
Elżbieta Isakiewicz robi tu wiele, żeby ocalić pamięć o jednostkach, czytelników przerzuca od postaci do postaci i wiadomo, że czasem te wyznania będą silniej działać na odbiorców, czasem – mniej. Nie da się jednak obok tej książki przejść obojętnie. Stanowi ona rodzaj uzupełnienia do dużych autobiograficznych narracji, próbę znalezienia sposobu na pokazanie koszmaru Holokaustu – i jego rozmiarów.
Wiesław Kowalski, Teatr dla Wszystkich